Dziś pragnę opowiedzieć Wam historię Rusty'ego.
Głównie dla przestrogi dla tych, którzy planują wziąć zwierza bez zgody współlokatorów, bo myślą, że jakoś "przejdzie", a oni w końcu zaakceptują ten fakt. Otóż niekoniecznie. Takie postępowanie jest bardzo niemądrą decyzją. Proszę, zanim postanowisz to zrobić przeczytaj ten post i zastanów się..
Głównie dla przestrogi dla tych, którzy planują wziąć zwierza bez zgody współlokatorów, bo myślą, że jakoś "przejdzie", a oni w końcu zaakceptują ten fakt. Otóż niekoniecznie. Takie postępowanie jest bardzo niemądrą decyzją. Proszę, zanim postanowisz to zrobić przeczytaj ten post i zastanów się..
Rusty urodził się na wsi. Jego matka była psem w typie jamnika, wychowywał się na sianie wraz z rodzeństwem. Był jedynym czarnym psem w miocie. Karmiony ryżem.
Znajoma bardzo pragnęła mieć psa. Określę, że miała wręcz obsesję na punkcie PSA. Bo kiedyś miała.. teraz też mieć musi. Zarezerwowała więc bez wahania jak się tylko dowiedziała, że jej kierowniczka w pracy szuka domu dla psów, które urodziła jej suczka. Rozmawiałam z przyszłą "właścicielką" bardzo wiele (należy to najwięcej chwalących się osób na świecie) i opowiadała mi to wszystko. Mówiła, że jej rodzice na psa się nie zgodzą, ale spróbuje przyprowadzając go do domu. Odradzałam, stanowczo odradzałam bo wiem jak zazwyczaj się to kończyło, choćby czytając historie w internecie. Nic. Jak do słupa.