poniedziałek, 16 stycznia 2017

Absurdy ze zwierzakowego życia

Posiadając psa, kota czy inne zwierzę, a tym bardziej egzotyczne zdarzało Wam się usłyszeć nietypowy, dziwny czy wręcz arogancki komentarz? Albo absurdalna sytuacja? Większość zapewne odpowie tak. No właśnie, zawsze znajdzie się ktoś "mądrzejszy". Ja opowiem kilka przygód, które nam się przytrafiły, niekoniecznie należące do najmilszych..


Sytuacja 1
W październiku ubiegłego roku wybrałam się z Torresem na pierwszy 11km spacer na pobliską wioskę. Doszliśmy do lasu, do którego wstępnie mieliśmy wejść, ale słysząc krzyczących ludzi postanowiliśmy zawrócić - nigdy nie wiadomo co takim do łba strzeli. No więc zaczęliśmy sobie biec, a po krótkiej chwili stanęłam z Torresem chcąc zrobić mu zdjęcie i nagle słyszę ludzi, a konkretniej rodzinę, która szła do lasu. Obracam się w ich kierunku - widzę psa rasy gończej, pies biega luzem. Na widok Torresa zamarł w miejscu. W tym samym czasie słyszę pytanie:
"- Pies czy suczka?
- Facet.
- To niedobrze."
Zdjęcie z tego dnia
I w tym oto momencie obcy pies rzuca się na mojego z kłami. Torres był zapięty na szelkach więc tylko wirował obracając mnie ze 3 razy o 360 stopni, a właściciel próbował złapać swojego psa już na kolanach obracając się wokół mnie, niczym planety wokół słońca. Jedyne dwa plusy tej sytuacji takie, że właściciel wydawał się być miły i przeprosił, a Torresowi się nic nie stało. Na takich terenach czasem puszczam go luzem, gdy nie ma nikogo - jednak odwołany zawsze przychodzi. Ten miał gdzieś swojego właściciela. I bardzo dobrze, że w tym momencie był zapięty bo obstawiam, że tamten zagnałby go do lasu i tyle bym go widziała. A wiecie co w tej sytuacji najśmieszniejsze? Że po tej całej akcji kiedy odeszliśmy kilka metrów dalej Pan znów wypuścił psa i z całą rodzinką udali się do lasu.
Ja się pytam więc, gdzie jest rozum?! A co jeśli pies pogna za leśnymi zwierzętami? Albo z spotka się z przypadkowym PSEM na drodze? Bo skoro tylko suki toleruje to przecież loteria co mu się trafi na spacerze. Drugi raz może już nie zdążyć zareagować.
 
Sytuacja 2
Wracamy z Rusty'm ze spaceru. Jesteśmy na dość ruchliwej drodze, która łączy zarówno pieszych jak i rowerzystów. Z psem idę zawsze poboczem. Z naprzeciwka biegnie dzieciak, jakoś lat 17 z małym psem, właśnie poboczem, więc byłam zmuszona zejść z Rusty'm na środek. Znaleźliśmy się w równej linii, a wtedy jego pies mnie otacza od tyłu z drugiej strony, wlatując mi pod nogi, prawie że wywracając mnie i zaczyna atakować Rusty'ego. Nie usłyszałam żadnego dziękuję, proszę czy pocałuj w.. Nic. Gdyby nie to, że wszystko stało się tak szybko, a on w dodatku po tym jak się obróciłam był już dalej po drugiej stronie ulicy to bym się z nim wdała w dyskusję. Psa się powinno skrócić jak się kogoś mija, a nie na rozwiniętej smyczy biec zamyślonym w chmurkach. Trochę szacunku dla innych uczestników ruchu!


Sytuacja 3
To wydarzyło się bardzo dawno temu, miałam może około 10 lat. Byłam w odwiedzinach u rodziny z małym szczeniaczkiem, który z racji tego że był właśnie jeszcze miał nie mógł zostać sam. Co wieczór do tej wsi przyjeżdża samochód z pieczywem, wtedy mieszkańcy wsi się zlatują na zakupy. Tego dnia poszłam z mamą trzymając psiaka na rękach i jedna "paniusia" z obstawą w postaci dwóch dużych psów. Oczywiście jak to w zwyczaju takich osób bywa wepchnęła się w kolejkę. Jeden z jej psów podchodzi i zaczyna wąchać łapkę mojego po czym zaciska ją w swoich szczękach i zaczyna szarpać. Ja zaczynam płakać, pies skomleć, mama próbuje nas ochraniać, a co robi właścicielka dwóch bydlaków stojąca dosłownie metr przed nami? Zero reakcji - głucha na wszystko, dalej kupuje sobie bułeczki. Po całej akcji odchodzi i bodajże zawołała właśnie wtedy psy. Dopiero w tym momencie jej pies puścił łapę mojego ii pobiegł do właścicielki od siedmiu boleści. Psu na szczęście się nic poważnego nie stało, ale ja byłam w szoku do końca wieczora. Gdyby szczeniak stał na ziemi to nie miałabym już psa. A co do psów to generalnie postrach wsi. Zawsze przechodząc koło tego domu każdy się bał bo psy latały luzem, a były przecież agresywne.

Sytuacja 4

Swego czasu byłam właścicielką licznego stada myszek rasowych. Jako, że stado było duże to też częściej zdarzało się nam odwiedzać weterynarza. Ta sytuacja rozegrała się właśnie w poczekalni u niego. Czekałam z jedną myszką bodajże do ściągnięcia szwów po wycięciu nowotworu, oprócz tego byłam także z fretkami na wizytę. Pamiętam, że było wtedy mnóstwo ludzi, to lekarz z pasją, więc długie kolejki to u niego norma. Dlatego też można się rejestrować online - wtedy w poczekalni na ekranie wyświetlają się godziny przyjęcia i pacjenci. Jako, że można zaznaczyć tylko jedno zwierzę to wybrałam mysz, więc wtedy właśnie ona wyświetlała się na ekranie. W poczekalni pierwszeństwo mają wtedy osoby zarejestrowane. No więc do rzeczy. Przyjeżdża niezarejestrowana para z kotem. Wchodzą do gabinetu i stoją wyraźnie oburzeni. "Państwo" zaczęło się ironicznie śmiać, wciąż oburzając, że ktoś zajął im wizytę z myszą, kiedy oni mają kota w potrzebie. Nie chciałam się wdawać w kłótnię w ciasnej wypełnionej ludźmi poczekalni, ale czy mysz różni się w czymś od kota? Prawda, różni się. Ale mysz jak każde inne zwierzę ma prawo do życia.

Sytuacja 5
Tym razem trochę zabawnie. Kiedy jeżdżę z fretkami do weterynarza to często słyszę określenia typu "szopy", raz usłyszałam nawet, że jestem posiadaczką surykatek! :D


Sytuacja 6

Po godzinie 23 wybrałam się pościągać ogłoszenia z okolicy i natrafiliśmy tam na dwoje ludzi, którzy stali przy przywiązanym do stojaka na rowery psie. Było już prawie 1,5h od zamknięcia sklepu na Kórnickiej, a biedny pies siedział tam, nie dawał do siebie podejść, warczał i pokazywał kły - był przerażony. Ci ludzie zadzwonili na wszystkie fundacje. Straż miejska się oczywiście wypięła i powiedziała, żeby ktoś przetrzymał go do rana - wtedy zareagują. No świetnie, tylko kto z nim będzie siedział przy sklepie do rana? Policja oczywiście też powiedziała, że należy się kontaktować z fundacjami. A fundacje - poczty głosowe. Spędziliśmy tam niecałą godzinę.
W końcu znalazłam patyk i zaczęłam odplątywać smycz, do której przywiązany był pies. Po jakimś czasie się udało, jednak trzeba było go spod tego stojaka pierw wyciągnąć - a pies wcale nie chciał się ruszyć. W końcu jakoś sobie poradziliśmy i pies nagle zaczął dokądś ciągnąć, więc ruszyliśmy wszyscy za nim - psiak doprowadził nas przed swój dom, który znajdował się właściwie ulicę dalej - człowiek który nam otworzył był straszliwie arogancki i powiedział, że to nie ich pies i zaczął straszyć policją. Jako, że furtka była uchylona to puściłam owego psa ze smyczą - od razu podbiegł do drzwi i zaczął na nas szczekać - ewidentnie bronił swojego miejsca. Więc zadzwoniliśmy dzwonkiem raz jeszcze - tym razem wyjrzała małżonka mówiąc, że to pies bratowej. Pytała się gdzie był, więc wyjaśniliśmy, że pod sklepem. I nagle przypomnieli sobie, że zostawili go tam o 17(!). Więc psiak dobre 6 godzin spędził będąc przywiązanym do stojaka i nie mogąc się ruszyć. Przyznali się, że to druga taka sytuacja, ale nie rozumiem jak do cholery można się przez 6 godzin nie zorientować, że nie ma się swojego psa w domu? No ludzie..


___

A Was spotkało coś podobnego? Pochwalcie się Waszymi historiami w komentarzach! :) 
A jeżeli chcecie by znalazła się ona w kolejnej serii na blogu wyślijcie mi ją na e-mail z podpisem i jeśli macie - linkiem do bloga. :)
 

52 komentarze:

  1. Haha!
    Moja Sunia czasem na spacerze nogę podnosi i ją mylą z psem ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To u mnie czasem zdarza się odwrotnie, ale jeszcze nikt się do tego nie przyczepił. :D

      Usuń
  2. Przez pół dnia nie zauważyć, że psa nie ma? W ogóle zacznijmy od tego, że jak można bez psa wrócić do domu..Porażka totalna:/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie. Wiem, że w tym domu mieszka liczna rodzina, ale pies to przecież pies, kręci się, szczeka i nie można go nie zauważyć. U mnie to nie do pomyślenia. Niestety widać jaki właściciele mają z nim kontakt.. Szkoda psa.

      Usuń
  3. Jezus Maria.... :( Masakra... okropnie mi się to czytało!!! Jak można być tak bezmyślnym! Jezus , no tak nie ruszył TWój post Kochana, że nie mogę :( Jeszzce ta stutacja z yszkami i Kotem, co za idioci :( Nienawidzę takiego zachowania, bo posiadma dwa szczurki. Raz słyszałam od pewnej osoby że to pokarm dla węża, ja po prostu wybuchnełam wtedy... masakra :( Nie wiem czyLudzie się nauczą czegoś kiedyś ;( DObrze, że Ty z Mamcią Macie wspaniałe serca <3 Buziaki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, z tym pokarmem dla węża to standard, tym się karmią trole. Niestety jak widać czasem po małej sytuacji da się poznać jak kto traktuje zwierzęta. I niestety wiem, że głupi ludzie pozostaną głupi. Najgorzej, że tacy zakładają rodziny i potem młode pokolenia żyją w tym samym przekonaniu, że zwierzę to tylko maskotka czy towar i tak sam podchodzą do tego tematu. Ale ja wierzę w karme. :D I cieszę się, że jest też mnóstwo ludzi empatycznych. ♥
      Dziękuję za ciepłe słowa Kochana! :) Buziaki :*

      Usuń
  4. Oj, trochę by się tych opowiadań uzbieralo...Ale tak jak piszesz -często to jest glupota, bezmyślność wlaścicieli psów. Czasami nawet szkoda gadać na ten temat! Jak można zapomniec o psie przed sklepem?! Ale ludzie zapominają o dzieciach w autach, mają to gdzieś, więc zwierzę dla nich mniej znaczy...A jak widzę, jak ktoś robi krzywdę zwierzakowi i potem wrzucają takie foty na FB o okrucieństwie czworonogów to krew mnie zalewa!!! Jak można? Ciekawe czy siebie przykulby do torów czy wrzucil petardę do pyszczka...Straszne to...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie. W poprzedniego sylwestra ktoś celowo rzucił w mojego psa petardą, kiedy był na posesji. Nie wiem czy to rodzaj jakiejś zemsty bo zupełnie nie widzę powodu by coś takiego robić. W efekcie mam psa teraz bojącego się nawet ognia z zapalniczki/świeczki i wszelkich wybuchów, a nigdy nie mieliśmy z tym problemu. Ale jestem tego samego zdania. Preferuję oko za oko i mam nadzieję, że kiedyś będzie to możliwe.

      Usuń
    2. Mi się wydaje, że niektórzy po prostu nie powinni mieć zwierzakóe dopóki nie zaczną patrzeć w dal i dojrzeją. Jak można spuszczać ze smyczy psa, który nie słucha albo o psie na pół dnia zapomnieć i nie zorientować się, że psa nie ma? Dziwne to dla mnie...
      A wiesz, że fretki, to ja nigdy na oczy nie wdziałam, tzn tak na żywo? ;)

      Usuń
    3. Zgadzam się.
      Fretki wciąż nie są tak popularnymi zwierzakami jak pies czy kot (i dzięki Bogu!), w dodatku dochodzi fakt, że fretki nie potrzebują spacerów - więc to rzadkość spotkać je w terenie. Ja chcąc uniknąć niepotrzebnych natrętnych rąk czasem wychodzę z nimi tylko na podwórko. :)

      Usuń
  5. Moje fretki też często były uznawane za szopy, surykatki, dziwne koty a nawet krety!:D
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja gdzieś, kiedyś na grupie słyszałam także o włochatych krokodylach. :D
      Pozdrawiam także! :)

      Usuń
  6. Ja już nie mam psa, ale kiedy jeszcze był z nami, zdarzył się pech, że uciekł ze smyczy i znikł. Straciliśmy nadzieję na jego powrót, a okazało się, że wrócił po roku. Wychudzony, zdziczały, ale szczęśliwy. Ktoś musiał go wiązać i nie był w stanie uciec, dopiero po roku mu się to udało. Psy są takie wierne...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odnalezienie zwierzaka to najszczęśliwszy moment. Mojego kota też ktoś wywiózł, jednak znalazł się po miesiącu, kilometr od domu. Żałuję tylko, że nie wiem kto to zrobił..
      Był też przypadek kota, który zaginął na wakacjach. 1,5 roku przebył 140km docierając do domu. Położył się w swoim legowisku i niestety odszedł kilkanaście godzin później z wycieńczenia. Z tego co wiem to nie jedna taka historia się przytrafiła. Jednak to pokazuje jak bardzo zwierzaki czują przywiązanie do nas.

      Usuń
  7. Fretki jako surykatki zrobiły mi dzień :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie bardzo się cieszę. :) Jednak według mnie to nic w porównaniu do innych zestawień. :D

      Usuń
  8. Moja znajoma kiedyś pomyliła fretkę z psem. Właścicielka była dość mocno oburzona :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. X jednej strony rozumiem oburzenie - bo to nijak nie przypomina psa, z drugiej myślę, że spokojne wytłumaczenie co to za zwierzę w zupełności by wystarczyło, a wszelkie emocje zostawić dla siebie. W końcu nie każdy musi znać całą encyklopedie zwierząt. :) Niestety wiem, że we fretkowym świecie są ludzie co zbyt wszystko na poważnie biorą.

      Usuń
  9. Pozostaje mi jedynie życzyć mniej takich sytuacji i więcej tych przyjemnych :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Niestety, ale właściciele psów bywają skrajnie nieodpowiedzialni. A co gorsze, obrywa się potem wszystkim, także tym którzy wiedzą jak zapanować nad swoim psem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się, niestety nie wszyscy powinni być właścicielami jakichkolwiek zwierząt. Niestety nie każdy rozumie, że pies to coś więcej niż tylko zwierzę.

      Usuń
  11. Niestety, ludzka głupota nie zna granic. Tylko tyle mi się nasuwa po Twoim wpisie. Mam jednak nadzieję, że będziesz miała jak najmniej takich nieprzyjemnych sytuacji :)

    OdpowiedzUsuń
  12. My w swojej redakcji posiadamy szczurka - jest najwazniejszym czlonkiem zespolu.
    Pozdrawiamy serdecznie - Dziewczyny z Time For Spain

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Pozdrowienia dla Was i dla szczurka! Byłam kiedyś właścicielka tych uroczych zwierzaków i wiem, że są cudowne. :)

      Usuń
  13. Niestety też byłam świadkiem różnym sytuacji z nieodpowiedzialnymi właścicielami psów. Jedną, z 2 rottweilerami zapamiętałam szczególnie. Ich właściciel nie domykał bramki od domu, wskutek czego psy buszowały w całej okolicy, zagryzając koty, mniejsze psy i rzucają się na ludzi. Były bardzo agresywne - z jakiego powodu - nie wnikam. Tak czy siak rzuciły się na mnie, mojego psa i dziecko w wózku. Cudem udało mi się uciec do klatki oddalonej o 1m. Gdyby nie żarcie, które im było w wózku (wałówka od Babci) i które im rzuciłam, to nie wiem, jak by się to skończyło. Psy zostały odebrane właścicielowi dopiero, jak zagryzł kolejnego psa. Jego Pani była prawnikiem. Bardzo dobrym zresztą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To u mnie niestety to samo, ulicę dalej mieszkają ludzie z dwoma psami w typie owczarków niemieckich, psy często wypuszczają luzem w nocy żeby sobie pobiegały. Nieraz zdarzało się i w dzień. Jednego dnia rzuciły sir na dziewczynkę na rowerze. A właściciele? Mają to gdzieś i robią tak dalej. Dom to typowa menelownia, na podwórku walają się graty, złom. Psy zapewne mają znikoma uwagę właściciela..

      Usuń
  14. Mnie raczej nic takiego nie spotkało. Wszystkie te zwierzaki miałaś na raz?
    Nie wiem jak ta Pani mogła nie zauważyć że nie ma tego psa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chodzi o liczbę podopiecznych? Aktualnie mam szóstkę (więcej w dziale "Współtwórcy"), myszki już dawno odeszły. Co do psa to cała rodzina, jak i dalsza (wszyscy mieszkają w jednym domu) niestety tego nie zauważyła..

      Usuń
  15. Niezłe przygody ale żeby fretkę z surykatką pomylić ? ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. U nas w domu króluje kocica :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Z tą suczką albo samcem jest podobnie jak z dziećmi. Podchodzi sąsiadka, wsadza łeb do wózka i pyta: chłopiec czy dziewczynka? Ja: chłopiec. Ona: Aaa - ze zbolałą miną. O co chodzi?
    A z tymi surykatkami to mistrzostwo świata :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To zazwyczaj ludzie z tą samą mentalnością. :D

      Usuń
  18. Masz tych zwierzaków trochę :D Surykatki najlepsze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taka pasja, nie wyobrażam sobie bez nich życia. :)

      Usuń
  19. U mnie żadnych sytuacji nie ma, a mam kota znajdę, którego znalazłam za domem :) Jest najpiękniejszym kotkiem jakiego miałam, więc komentarzy nie ma, jest miłość z każdej strony :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zazdroszczę, mój kot też jest bardzo ładny jak na persa i efektem zazdrości sąsiedzi wywieźli mi go na drugi koniec miasta. Na szczęście po miesiącu się odnalazł. :)

      Usuń
  20. Dostaję szału kiedy widzę te luźno biegające owczarki i roześmiane babcie w tle. Mój buldozek tez uwielbia biegać bez smyczy ale z szacunku dla okolicznych mieszkańców a przede wszystkim dla jego bezpieczeństwa musi spacerować blisko mnie. Niestety nie wszyscy ludzie to rozumieją :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem. I strasznie irytuje jak ktoś nie szanuje decyzji innych. Ja nawet omijam szerokim łukiem psy z naprzeciwka. Do swoich mam zaufanie, jednak do obcych psiaków nie bardzo.

      Usuń
  21. Też nienawidzę sytuacji kiedy ktoś idzie z psem i nie weźmie go na krótką smycz szczególnie jeśli pies jest agresywny.
    Zapraszamy do nas :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Zgadzam się, bardzo irytuję mnie to, kiedy ktoś trzyma psa bez kagańca na długiej smyczy (lub wg bez!). Powinnaś zrobić taki cykl z historiami czytelników ❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dobry pomysł ❤ ale niestety mimo zachęcania do dzielenia się historiami za mało ich otrzymałam, żeby zrobić z tego cykl..

      Usuń
  23. Jakie super zdjęcia :) obserwuje i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Myslę, że moja siostra mogłaby tu sporo dopisać - sama ma zwierzaki i do tego pracuje w lecznicy ;) :) :)

    OdpowiedzUsuń
  25. Tez miewam podobne przygody, szczegolnie z psami spuszczonymi ze smyczy, ktore obskakuja moje - na smyczy! Albo ludzie, ktorzy koniecznie chca poglaskac mojego psa, ktory b. tego nie lubi...! Moze opisze to u mnie :-) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, to niestety norma. Ja zawsze widząc psy spuszczone zawracam albo skręcam w inną drogę. U nie się jeszcze nie zdarzyło by ktoś był chętny pogłaskać, ale to zapewne wszystko przed nami. Za to nie lubię, kiedy ktoś zwraca mi uwagę, że mam sprzątać po psie, kiedy sprzątam. Wg nich chyba powinnam już od razu stać pod psem, kiedy załatwia swoje sprawy. Ale najgłośniej krzyczą Ci co sami niewiele robią. :)

      Usuń
  26. Przykre jest podejście i zachowanie niektórych osób.. ja będąc na spacerze z moim psem miałam do czynienia z "idiotami". Szlam z nim uliczka i nagle pod bramę jakiegoś domu podjeżdża auto. Pasażerowie doskonale mnie widzieli.. bez obaw otworzyli bramę na pilota, z której wyskoczyły dwa psy. Owczarek i chyba jakiś większy bokser. Ja psa na ręce (Schitz shu) i w nogi. Psy za mną, właściciele za psami... najszczęście do domu miałam 300m wiec nic złego się nie stało. .. ale sam fakt :(

    OdpowiedzUsuń
  27. Obecnie mam kota, ale masz rację- zwierzaki się od siebie niczym nie różnia. Sama latałam do weterynarza z chomikiem mimo ze zyl juz 3 lata wiec teoretycznie niewiele mu już wtedy zostało.

    OdpowiedzUsuń
  28. Ja uslyszalam. Zaszlas w ciaze? No to teraz to juz musisz sie tego kota pozbyc.

    OdpowiedzUsuń


Dziękuję za poświęcony czas na moim blogu. Jeśli podoba Ci się tu, zostań ze mną na dłużej. Jesteś moją motywacją! :)

Proszę, nie umieszczaj linków. To równoznaczne ze spamem. Takie komentarze będą usuwane, mój blog nie jest miejscem na Twoją reklamę.

Pozdrawiam i miłego dnia! :)